dzień 11

RELACJA Z WYJAZDU
dzień dwunasty

dzień 13

 

27.06.2003
Tej nocy żadne z nas nie spało dobrze. Generalnie większość nocy było dość chłodnych, jednak tym razem zimno dało nam ostro w kość. Jak się rano zgadaliśmy, niemiłosierne zimno budziło każdego z nas kilkakrotnie w ciągu nocy, i każdej pobudce towarzyszyło ubieranie na siebie kolejnej warstwy ubrań. Nad ranem każdy z nas miał na sobie 3 warstwy ubrań i mimo to byliśmy przemarznięci. Po jako takim rozgrzaniu się gorącą kawą i "gorącymi kubkami", zmieniając nasze wstępne plany ruszyliśmy do Stronia Śląskiego, gdzie natrafiliśmy na ruiny kościoła oraz obejrzeliśmy mieszczące się na terenie stadionu ruiny barokowej kaplicy. Dalej udaliśmy się do Kletna, powyżej którego znajduje się Jaskinia Niedźwiedzia. Niestety wejście tam "od ręki" nie wchodziło w grę. Bilety rezerwuje się z dużym wyprzedzeniem, zaproponowano nam wejście o godz. 16:20 lub czekanie, że ktoś się nie zgłosi na wcześniejsze wejście. Nie mając wyboru szybko musieliśmy przeorganizować plan dnia po raz kolejny. Odwiedziliśmy znajdujące się w pobliżu Muzeum Ziemi prowadzone przez prawdziwych pasjonatów tematu. Większość zbiorów to eksponaty samodzielnie znalezione przez nich a pozostała część pochodzi w wymiany. Szczególną atrakcją jest fragment skamienieliny gniazda z jajami dinozaura (kilka sztuk na świecie). Również niedaleko znajdują się kopalnie uranu od niedawna udostępniane do zwiedzania. Wokół tych terenów wszędzie są pozostałości po kamieniołomach marmuru. Mając wyjątkowo dużo wolnego czasu jak kulturalni ludzie poszliśmy do restauracji zjeść obiad o rozsądnej porze. A potem urządziliśmy sobie ostry zjazd drogą z Kletna do Starej Morawy (spora różnica poziomów i masa zakrętów!). W Starej Morawie można obejrzeć zabytkowy piec wapnik. Wróciliśmy do Jaskini Niedźwiedziej gdyż zbliżał się czas naszego wejścia. Tym razem przezornie ubraliśmy się odpowiednio do warunków podziemnych zarówno idąc do kopalni jak i jaskini :-). Po wyjściu z jaskini właściwie nie było wiadomo co robić. Na zamek nie zdążymy, wszystko inne w okolicy już zwiedzone, jechać dalej nie ma po co, bo już nie będzie jak wrócić na zamek. Stanęło więc na kolejnym noclegu w Lądku. Po spacerze po rynku zlokalizowaliśmy schronisko PTSM na pograniczu Lądka i Stojkowa i na jego terenie rozbiliśmy się na noc, z przyjemnością korzystając z takich dobrodziejstw jak kuchnia, toalety i prysznice. Po kolacji postanowiliśmy przypomnieć sobie jak wygląda cywilizowane życie i wybraliśmy się do miasta, gdzie wypatrzyliśmy lokal z bilardem. Po takiej rozrywce w świetnych humorach o dość późnej godzinie dotarliśmy do namiotów.