dzień 5

RELACJA Z WYJAZDU
dzień szósty

dzień 7

 

21.06.2003
Zgodnie z przeorganizowanymi planami, dzień zaczęliśmy od wizyty na zamku Chojnik dokąd wdrapaliśmy się z Sobieszowa przez Zbójeckie Skały przeciskając się obowiązkowo przez wąski skalny tunel po drodze. Są to jedne z najciekawszych ruin na całej trasie. W ramach stosownej dla tego miejsca rozrywki zamieniliśmy się wszyscy kolejno w rycerzy i spróbowaliśmy swoich sił w strzelaniu z kuszy z bardzo dobrymi wynikami. Pręgierz też został przez nas wykorzystany zgodnie z przeznaczeniem :-). Następnie w drodze do Karpacza obejrzeliśmy pałac i ruiny Kościoła w Miłkowie. Kolejnym przystankiem była Świątynia Wang w Karpaczu Górnym i w końcu z centrum miasta wyruszyliśmy mimo niezbyt sprzyjającej pogody czarnym szlakiem przez Biały Jar i Kopę na Śnieżkę, do której nie mogliśmy dojechać już od dwóch dni :-). Temperatura dość niska jak na datę w kalendarzu w miarę wdrapywania się w górę szybko spadała, wiatr z każdym krokiem wydawał się silniejszy, więc jeszcze przed połową drogi włożyliśmy na siebie wszystkie bluzy, polary i swetry, które niechętnie na dole wpakowaliśmy do plecaków. Gorąca herbata i hot-dogi na Kopie wróciły nam trochę życia i ruszyliśmy dalej choć nasz Rycerz nieustannie marudził, że chce jeść. Zmarznięci dotarliśmy na szczyt gdzie temperatura wynosiła 5,5 stopnia Celsjusza(!) a wiatr nie dość, że przeszywał na wylot to jeszcze nie dawał ustać na nogach. Po gorącym posiłku w schronisku zeszliśmy w kierunku Strzechy Akademickiej gdzie z trudem powstrzymaliśmy Rycerza przed kolejnym jedzeniem obiecując postój w schronisku Samotnia na naleśniki. Z Samotni skierowaliśmy się dalej w kierunku Świątyni Wang, gdzie czekało nasze auto. Z ogrzewaniem włączonym na full pojechaliśmy w kierunku Kowar gdzie z powodu późnej pory i zapadających powoli ciemności rozbiliśmy się w pierwszym nadającym się do tego miejscu czyli na skwerku przy małym skrzyżowaniu na wjeździe do miasta :-))). Panowie przystąpili do rozbijania obozowiska a ja w tempie ekspresowym szykowałam kolację, gdyż wyjątkowy wilczy apetyt Rycerza nadal nie osłabł.