dzień 1

RELACJA Z WYJAZDU
dzień drugi

dzień 3

 

17.06.2003
Drugi dzień podróży rozpoczęliśmy od krótkiej wizyty we wrocławskim oddziale firmy, w której pracuję a następnie ruszyliśmy na zwiedzanie Wrocławia.
Spacer po wrocławskiej starówce, kilka punktów, którym poświęciliśmy odrobinę więcej uwagi: kościół św. Idziego, XII wieczna katedra św. Jana Chrzciciela , ostrów Tumski - romański grodowy kościół św. Marcina pierwotnie zamkowy rozbudowany w XIII-XIV w - jedyny zachowany element średniowiecznego zamku, Panorama Racławicka, która zrobiła na nas ogromne wrażenie.
Dość ekspresowe i pobieżne zwiedzanie Wrocławia ("W końcu nie jesteśmy na wakacjach - trzeba zbierać się dalej :-)") zakończyliśmy obiadkiem i ruszyliśmy w dalszą drogę.
Kolejny etap podróży to góra Ślęża, która miała być sprawdzianem możliwości mojego kolanka. Jednak łagodne podejście nie sprawiło żadnych kłopotów co dobrze wróżyło na przyszłość.
Przed wieczorem dotarliśmy na szczyt, odnaleźliśmy tablicę informującą o istnieniu zamku oraz resztki ruin i podziwialiśmy widoki z usytuowanej w pobliżu wieży widokowej.
Po zejściu z góry ruszyliśmy dalej do Kraskowa gdzie obejrzeliśmy sobie - zamek, obecnie (od lat 90-tych) hotel z zaniedbanym jeszcze ogrodem, jednak widać, że prace restauracyjne nadal trwają i można przypuszczać, że na ogród też w końcu przyjdzie pora.
Kolejny przystanek to Panków, gdzie znajdują się ruiny zamku z "zajebistymi piwnicami" jak to określił nasz Rycerz.
Następnie Świdnica - tu obeszliśmy dookoła XVII wieczny klasztor w piwnicach, którego zachowały się podobno fragmenty murów zamku z XIII wieku.
Jako, że godzina zaczęła robić się dość późna należało poszukać miejsca na nocleg, oczywiście ambitnie w pobliżu kolejnego miejsca do obejrzenia czyli w okolicy Cieszowa.
Zadanie okazało się dość trudne, żeby nie rzec niewykonalne :- ) Ani kawałka płaskiego, trawiastego terenu, noc już prawie ciemna a widoków na nocleg żadnych. Nieco zdesperowani postanowiliśmy dobić się do ośrodka pomocy społecznej w Jaskulinie, gdyż było to jedyne miejsce z kawałkiem terenu na którym były szanse na postawienie namiotów. Po długich pertraktacjach uzyskaliśmy zgodę, rozbiliśmy ekspresowo nasz mały obozik, zjedliśmy kolację i nieźle zmordowani poszliśmy spać.